Nie jestem romansiarą, już od dawna nie. Podczas czytania książek z tego gatunku zwykle przewracam oczami, a przy spicy scenach czuję trudne do opisania zażenowanie (czując się jednocześnie trochę tak, jakbym słuchała muzyki disco-polo, za którą nie przepadam). Ale nie tym razem, proszę państwa, nie tym razem. Są bowiem wyjątki i mam już kilka sprawdzonych autorek, których twórczość nie wywołuje we mnie dreszczy żenady. I niedawno dołączyła do tego grona właśnie Paige Toon. Za mną dopiero trzy jej pozycje, ale na pewno nadrobię pozostałe, bo choć romansiarą nie jestem, to lubię od czasu do czasu przeczytać jakiś logiczny, pełen emocji romans. I tym razem autorka również mnie nie zawiodła, dostarczając wrażeń, ckliwych uśmiechów i wybuchów niepohamowanego śmiechu. Dokładnie tak jak lubię.
„A jeśli nigdy cię nie zapomnę?” zabiera nas w krótką podróż do Portugalii, jednak tuż po niej przesiadamy się w pociąg pędzący aż do niesamowitej Walii. A tam razem z główną bohaterką Ellie patrzymy nocą w usłane gwiazdami niebo, spacerujemy alejkami ogrodów przy kilkusetletniej walijskiej posiadłości, rozkoszujemy się zapachem kwiatów i widokiem słońca mieniącego się w porannej rosie. Ach, rozmarzyłam się trochę, ale uwiodła mnie ta książka i będę wspominać ją z ogromnym sentymentem przez długi czas. Przeczytałam ją w dosłownie dwa wieczory. Z zaangażowaniem, jakiego dawno w sobie nie miałam podczas czytania romansu. Autorka kupiła mnie tą opowieścią od początku do końca i wybaczam każde małe niedociągnięcie, bo finalnie bawiłam się świetnie. Potrzebowałam takiej lektury na zbliżający się nieuchronnie koniec lata.
Paige Toon stworzyła opowieść o dwójce ludzi, którzy muszą przejść wiele, by być tą wersją siebie, jakiej nie akceptują bliscy. Opowieść kipiącą od różnych, często sprzecznych ze sobą, emocji nie tylko między bohaterami, bo uczucia te przechodzą również na czytelnika. Czytając możecie poczuć gniew, frustrację, możecie chcieć nakrzyczeć na bohaterów, że krążą dookoła, zamiast iść prostą, łatwą ścieżką. Ale jestem niemal pewna, że uśmiech kilka razy zagości na waszych twarzach, być może nawet wzruszycie się i zachwycicie niejeden raz. Moja wewnętrzna nastolatka, choć to opowieść o dorosłych, budziła się do życia wielokrotnie. Nie ze wszystkimi decyzjami głównej bohaterki zgadzałam się w pełni, sama postąpiłabym inaczej w wielu sytuacjach, ale cóż... już nauczyłam się pozwalać bohaterom być bohaterami, nie oczekiwać, że będą postępowali tak jak ja tego chcę. I to naprawdę uwalniające! I przywracające radość z odkrywania historii ukrytych na kartach książek.
Pisarka oddała w nasze ręce bardzo przyjemną, ciepłą, uroczą opowieść, ale nie brakuje w niej też gorzkich i ciężkich emocji - a te wzajemnie świetnie się tu równoważą. Wszystko to w wyjątkowej scenerii, okraszone ciekawostkami o kosmosie, ogrodnictwie, Walii i wiekowych posiadłościach. To powieść pachnąca wiosną, latem, kwiatami, lasem, deszczem i przygodą. Barwny styl Paige Toon to pokarm dla wyobraźni, a ja dodatkowo doceniam „efekty dźwiękowe” i powiązanie niektórych scen z piosenkami, co miało już miejsce w „Siedem razy lato” (poprzedniej powieści autorki). Bardzo lubię, kiedy muzyka wplata się w książki. I lubię, kiedy książka dostarcza mi tak wielu wrażeń, emocji, przeżyć. Czytanie „A jeśli nigdy cię nie zapomnę?” było wspaniałą przygodą, poproszę takich więcej!
Paige Toon, A jeśli nigdy cię nie zapomnę? (org.What If I Never Get Over You), tłumaczenie: Małgorzata Stefaniuk, Wydawnictwo Albatros 2025
Książkę czytałam we współpracy z Wydawnictem Albatros.