„Ostatni telefon” to niezwykle empatycznie i przyjemnie napisana powieść, poruszająca trudny motyw, jakim jest samobójstwo. Powieść ważna i potrzebna, niosąca zupełnie inne spojrzenie na śmierć samobójczą niż wszystko, co do tej pory na ten temat czytałam. Jest pokrzepiająca, bardzo poruszająca i pomimo trudnej tematyki, ma w sobie dużo ciepła. Poznajemy tu sześć historii osób, które utraciły bliskie osoby i pogrążone w żalu i żałobie, próbują poradzić sobie z ich śmiercią. Mimo lekkiego pióra autorki i ciepłego tonu narracji, nie jest to łatwa lektura. Może dotykać wiele wrażliwych miejsc, wzbudzać trudne emocje i miejcie to proszę na uwadze, sięgając po ten tytuł.
Główna bohaterka - Ji-an - jest osobą wykazującą się ogromną empatią i wyrozumiałością. Wniosła w tę opowieść morze spokoju, a dzięki niej nie tylko inni bohaterowie tej powieści, ale też ja poczułam ukojenie i przeszłam przez nią łagodniej, z większym zrozumieniem dla emocji i decyzji pozostałych postaci. Lubię takie charaktery i z ogromnym zaciekawieniem śledziłam pracę Ji-an oraz innych pracowników Centrum Autopsji Psychologicznej. Mamy tu sporo różnych postaci, a każda z nich wzbudza inne odczucia, przez co powieść nabiera głębi, przedstawia różnorodność spojrzeń.
Dużo tu ładnych zdań o żałobie i o śmierci, o potrzebie zrozumienia czym kierowały się osoby popełniające samobójstwo. Dużo smutku i żalu, ale też pociechy i nadziei. Książka niesie ze sobą spory ładunek emocjonalny, pobudza do przemyśleń i zachęca do większej uważności w codziennym życiu. W niecałych trzystu pięćdziesięciu stronach Lee Su-Yeon zamknęła historię życia i śmierci, okraszoną realizmem magicznym, ciekawą paletą bohaterów i trudnych wyborów. Przedstawia kilka perspektyw, pokazując, że samobójstwo to nie tylko sam czyn, ale też wszystko co przed i po. I robi to z niezwykłą delikatnością, czułością i wrażliwością. Cieszę się, że sięgnęłam po „Ostatni telefon” i jestem przekonana, że książka jeszcze na długo zostanie w mojej pamięci.
Nabrałam przekonania, że gdyby ludzie więcej o sobie czytali i ujrzeli światło innych kultur, na świecie nie byłoby wojen.
Zbliża się rocznica zaginięcia dwójki studentów etnologii w Górach Izerskich. Aleks Lipski, wrocławski dziennikarz, przybywa na miejsce, aby napisać artykuł i przeprowadzić własne śledztwo w sprawie, której nie udało się rozwiązać policji. Na miejscu odnajduje jednak więcej pytań niż odpowiedzi, a tajemnicze zaginięcie to zagadka znacznie bardziej skomplikowana, niż początkowo przypuszczał - pełna niedopowiedzeń, górskich tajemnic, opowieści i legend sprzed lat, które nie tylko fascynują, ale też napawają lękiem.
Kryminał osadzony w górach, z nutą tajemnicy, lokalnych wierzeń i legend - długo nie musiałam się zastanawiać nad chęcią przeczytania tego tytułu. I nie żałuję, bo czytanie „Błędnych łąk” było niesamowicie ciekawą przygodą. Już pierwsze strony przyprawiły mnie o gęsią skórkę, a im dalej w las, tym szybciej odczuwany przeze mnie niepokój narastał. Dzieje się tu sporo, a rzeczywistość przenika się z fikcją. Akcja powieści płynie żwawo, rozdziały są angażujące, rozmowy bohaterów bardzo ciekawe, a stworzona przez autora historia frapująca. Przez całą opowieść, niczym leśna mgła, snuje się tajemnica i górski klimat, na które ciężko pozostać obojętnym. Zło czai się w lesie, pobudza wszystkie zmysły i doprowadza nie tylko bohaterów, ale też czytelnika, na skraj szaleństwa.
Las jest zły. Las potrafi nami zawładnąć. Strzeżcie się tych, którzy ani z krwi, ani z kości ludzkiej nie są zbudowani.
Bardzo polubiłam głównych bohaterów i z przyjemnością odkrywałam razem z nimi sekrety kryjące się w opuszczonych miejscach, górskich legendach i dziełach profesora Peuckerta. Z zapartym tchem śledziłam ich losy, nastawiając ucha na informacje, które zbierają w swoim małym prywatnym śledztwie. Zarówno główne postacie, jak i te poboczne zachwyciły mnie swoimi portretami, a postać Esterki na pewno zostanie w mojej pamięci na długo. Choć na rozwiązanie tej zagadki wpadłam dość wcześnie, nie odebrało mi to frajdy z czytania, wręcz przeciwnie - od początku do końca czytałam tę powieść z ogromnym zaangażowaniem. Cały czas mając ochotę spakować plecak, rzucić wszystko i jechać... w Góry Izerskie, do Chatki Górzystów!
Jarosław Szczyżowski w nieco ponad trzystu stronach wykreował mroczną i gęstą historię, zapisującą się w umyśle na długo. Pisze lekko i obrazowo, przez co bardzo łatwo przenieść się w wyobraźni tam, gdzie autor chce nas zabrać i chłonąć tę opowieść ze zmysłami pracującymi na najwyższych obrotach. A przenosimy się nie byle gdzie, bo do górskiego schroniska otoczonego jesienno-zimową aurą oraz do mrocznych lasów i szlaków mistycznych Gór Izerskich, na które - gwarantuję - po lekturze tej książki już nigdy nie spojrzycie w ten sam sposób. To książka napisana przez miłośnika gór i czuć to na każdym kroku, dlatego jestem pewna, że pasjonaci górskich wycieczek doskonale odnajdą się w tej lekturze. Ja odnalazłam się bardzo dobrze i zdecydowanie mam apetyt na więcej twórczości autora. Cieszę się więc, że przede mną jeszcze „Obserwatorium” i po cichu liczę na równie fascynującą lekturę.
Jarosław Szczyżowski, Błędne łąki, Wydawnictwo Znak Literanova 2025
Książkę czytałam we współpracy z Wydawnictem Znak Literanova.